sobota, 31 marca 2012

Koniec ery iPodów?


Rok temu iPod świętował dziesiąte urodziny. We wrześniu będą to już jedenaste. W tym czasie to urządzenie zrewolucjonizowało sposób w jaki słuchamy i kupujemy muzykę. Jako pierwszy pozwolił na noszenie całej swojej dyskografii - tysiąca piosenek - w kieszeni. Świat go pokochał. Miał na was wpływ, nawet jeśli nigdy z niego nie korzystaliście. Był i jest symbolem cyfrowej rewolucji. Dziś patrząc na wykres sprzedaży i popularności tego odtwarzacza, możemy zaobserwować, że nie wspina się on coraz wyżej, a tworzy raczej parabole. Każdy wie, że to sprzedaż iPhone'a i innych smartfonów wchłoneła sporą część sprzedaży iPoda i innych odtwarzaczy. Apple dobrze zdawało sobie sprawę, że tak się. Mimo tego wyszli na tym bardzo dobrze (jeśli nie świetnie), ponieważ aktualnie sprzedaż iPhone'a przewyższa sprzedaż iPodów.

Jak to się zaczęło? W 2001 roku Steve Jobs zaprezentował urządzenie z rewolucyjnym sterowaniem - obrotowym kółkiem, nazwanym scrollwheel (później clickwheel). Rozwiązanie stało się symbolem iPoda i przyczyniło się do sukcesu odtwarzacza. Dziś Apple odchodzi od tego rozwiązania na rzecz ekranów multi-dotykowych. Aktualnie w sprzedaży pozostał tylko 1 model z clickwheelem - notabene iPod Classic. Czy to oznacza koniec ery iPodów? Wszystko na to wskazuje.

Czasy się zmieniły. Dekadę temu nie było smartfonów, a muzyki słuchało się z przenośnych odtwarzaczy na płyty. Dziś większość ludzi woli słuchać muzyki z telefonu. Złote lata iPoda przypadają na lata 2001-2008, kiedy bił rekordy popularności. Jednak popyt na iPody, od wprowadzenia w 2007 roku iPhone'a systematycznie maleje. Rynek się zmienił. Mimo to Apple co rok wprowadzało kolejne, ulepszone wersje swoich odtwarzaczy. Najpierw pojawiła się opcja oglądania zdjęć, plików wideo, dodano radio, nawet kamerę oraz systematycznie zmieniano design. W 2011 po raz pierwszy nie zmieniono praktycznie nic. To jest bardzo wyraźny znak, że iPod zszedł na dalszy plan.

Ja osobiście nie lubię słuchać muzyki z telefonu i go przy tym niepotrzebnie rozładowywać. iPod nano z clickwheelem, własną baterią i szesnastoma gigabajtami pamięci jest dla mnie idealnym rozwiązaniem (choć zaczyna mi owej pamięci brakować). Jest oczywiście dużo ludzi takich jak ja, którzy wolą tak słuchać muzyki i oni będą nadal kupować i używać iPodów. Dla reszty - mam wrażenie, że powoli przechodzi on już do lamusa. Niewątpliwie zapiszą się one mocno na kartach historii. Odpowiadając, więc na pytanie z tytułu - Tak. Era iPodów jest już za nami. Symbol cyfrowej muzyki ustępuje miejsca kolejnej rewolucji. Tzw erze "post-pc" - tabletom.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

U2 - How to Dismantle an Atomic Bomb

czwartek, 29 marca 2012

Symfoniczna eksogeneza


Mało który zespół rockowy pozwoliłby sobie na zamknięcie albumu niemal trzynasto minutową symfonią. Jest to bardzo ryzykowne, ale Muse postanowiło właśnie tak zakończyć ich ostatnią płytę pt. "The Resistance" z 2009 roku. "Exogenesis Symphony" została została podzielona na 3 części, a każdej z nich nadany osobny podtytuł. Spora część słuchaczy na pewno nie docenia piękna tego utworu, który gubi się gdzieś zestawiony z takimi (co tu ukrywać) komercyjnymi singlami jak "Uprising" czy "Undisclosed Desires". Bardzo miłym pomysłem było wydanie osobnej EP-ki, zawierającej tylko "Exogenesis" (na vinylu).

Sam pomysł stworzenia takiej kompozycji i niektóre motywy chodziły Mattowi (liderowi grupy) już od dawna po głowie. Dopiero przy tworzeniu piątego studyjnego albumu, stwierdził, że pora go zrealizować. Słowo exogenesis oznacza astrobiologiczną teorię, że życie powstało gdzieś w kosmosie, poza Ziemią i rozprzestrzeniło się na nią. Ma to wpływ na poprawną interpretację treści.

Wydawać by się mogło, że jak na tak długi utwór jest tu dość mało treści (zaledwie kilka wersów). Jednak muzyka i tekst idealnie opisują historię, przekazując mnóstwo informacji między wierszami. Na dodatek świetnie się tego słucha. Utwór opowiada o zbliżającym się kresie ludzkości, która stara się za wszelką cenę przetrwać zagładę. (Proponuję, włączyć sobie teraz filmik na YouTube pod tekstem, choć i tak pewnie nikomu się nie będzie chciało).

Overture
Pierwsza część oparta jest głównie na orkiestrze symfonicznej. Zaczyna się łagodnie,  do  gry powoli włączają się kolejne instrumenty smyczkowe oraz perkusja. W tej części zrezygnowana ludzkość zdaje sobie sprawę, że cywilizacja ma się ku końcowi i zaczyna akceptować taki stan rzeczy. Oczywiście doszukuje się tu Wyższej siły, woli bożej, która tak zdecydowała i nie da się tej decyzji zmienić. Ludzkość zadaje sobie pytania o cel i pochodzenie życia, sens istnienia. Bardzo wyraźnym momentem jest "why, why, why?", po którym wchodzi świetna gitara. Ostatecznie ludzkość potępia Boga za zagładę ludzkości ("I can't forgive you /and I can't forget"). Kończy się część pierwsza, niemal płynnie przechodząc w drugą.

Cross-Pollination
Ta część rozpoczyna się agresywnym pianinem, które po kilkunastu sekundach staje się wolne i ciepłe. Opowiada o ostatniej szansie ludzkości - grupie astronautów, wystrzelonych w kosmos w celu odnalezienia i zaludnienia innych planet ("Spread, our codes to the stars /You must rescue us all"). Jest to ostatnia deska ratunku dla ocalenia gatunku ludzkiego, z czego wszyscy zdają sobie sprawę. Liczą jednak, że akcja zakończy się pozytywnie. Ufają astronautą, wiedząc, że los ludzkości znajduje się w ich rękach ("We are counting on you /Its up to you"). Wszyscy zdają sobie też sprawę, że astronauci nie będą wstanie powrócić na Ziemię i w razie niepowodzenia zginą jako bohaterowie w kosmosie, dlatego pytają ich o ostatnie życzenie ("Tell us, tell us your final wish? /Now we know you can never return")

Redemption
W tej części astronauci docierają na planetę, która będzie nową Ziemią ("Let's start over again"). Ostatecznie jednak zdają sobie sprawę, że cała ta historia zatacza wielkie koło (stąd exogenesis) i jeśli ludzkość się nie zmieni, to nie przestanie się powtarzać. Mają nadzieję, że tym razem uda im się to powstrzymać. ("And we'll be good /This time we'll get it right"). Wiedzą, że to ostatnia szansa ludzkości na przebaczenie sobie i życie w pokoju ("It's our last chance to forgive ourselves")


Moim zdaniem jest to bardzo piękny "kawał muzyki" i bardzo się cieszę, że brytyjskie trio zdecydowało się go nagrać i umieścić na płytę. Niewątpliwie jest to najważniejszy moment na albumie. Opowiedziana historia jest typowa dla poglądów Bellamy'ego, który lubuje się w teoriach spiskowych, wizjach apokaliptycznych i tego typu sprawach. Pomysł, że życie na Ziemię przybyło z kosmosu nie jest oczywiście nowy, ale w tej formie jest przedstawiony wyjątkowo atrakcyjnie.

Wiem, że dużo ludzi słucha muzyki bardzo biernie, nie zagłębiając się w treści jakie niesie. Szczególnie, kiedy jej tekst nie jest w ich ojczystym języku. Najczęściej wokal traktuje się po prostu jako kolejny instrument, linię melodyczną. Jednak w tym wypadku (jak i wielu innych) żal przejść obojętnie i nie zapoznać się z treścią. Niestety sposób śpiewania (szczególnie w pierwszej części) Matta jest charakterystyczny i nawet "native speakerom" czasem ciężko go zrozumieć. Warto więc wspomagać się tekstem i mimo takich przeszkód zagłębiać dokładniej treści jakie niesie ze sobą muzyka, a nie tylko biernie przepuszczać ją przez uszy. Dziś było trochę patetycznie, ale mam nadzieję, że do przełknięcia ;)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Muse - The Resistance

piątek, 23 marca 2012

Price of gas keeps on rising


Cena benzyny. Na pierwszy rzut oka nie ma nic wspólnego z muzyką. Ale czy aby na pewno? Tak na prawdę beznyna wpływa na wszystko. Na inflację, ceny każdego artykułu - od cukru po bilet komunikacji miejskiej, od płyty CD po bilety na koncerty. Bo przecież wszystko trzeba dowieźć, przewieźć.. Ale benzyny używamy przecież głównie do napędzania swoich samochodów. A mało kto wyobraża sobie jazdę samochodem bez ulubionej stacji radiowej lub płyty w odtwarzaczu (choć znam aż 3 osoby, które nie posiadają radia w samochodzie; dziwnym zbiegiem okoliczności wszyscy są właścicielami samochodów znanej włoskiej marki).

Ostatnio chodzi mi po głowie ponadczasowy, niesamowicie aktualny utwór z debiutanckiego albumu brytyjskiej grupy Bloc Party, zatytułowany "Price of Gas". Chyba nie muszę mówić dlaczego. Okolice stacji benzynowych nigdy nie były miejscem szczęśliwych, uśmiechniętych ludzi. Ani w 2005 (kiedy album się ukazał), ani dziś kiedy cena paliwa śmiało sięga po kolejne rekordy. Każdy obywatel, każdego kraju niezależnie od tego czy posiada samochód odczuwa skutki takiej sytuacji. Oczywiście nie jest to nic odkrywczego. Nikomu przecież nie trzeba uświadamiać obecnego stanu rzeczy.

Myślę, że dlatego czasem warto spojrzeć na to wszystko z dystansu, żeby nie zwariować. Jako że z natury jestem optymistą i zazwyczaj staram się nie dołować każdą sprawą na tym świecie, zostawiam Was z optymistycznym akcentem Kele'go Okereke'go: "I can tell you how this ends. We're going to win this". Bo w końcu świat idzie do przodu i kiedyś nadejdzie lepsze jutro ; )
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Bloc Party - Silent Alarm

środa, 21 marca 2012

Summertime music


Jestem z założenia osobą, która słucha muzyki, tak jak została wydana - albumami. Od "deski do deski". Czasem jednak nachodzi mnie ochota na stworzenie playlisty. Zwykle jest to jakaś tymczasowa lista utworów na jakie mam ochotę, a nie mam czasu (lub ochoty) na słuchanie kilku płyt, na których się one znajdują.

Wszechobecna, ciepła, pozytywna aura wywołała we mnie nieodpartą chęć stworzenia świeżej, lekkiej i pozytywnej playlisty. Zbiór takich utworów, który w każdej sekundzie odtwarzania, będzie krzyczeć: "Jest lato! Idź, zrób coś!". Playlista, która będzie motywowała do działania, dawała chęć życia, ale też idealna do leżenia w słońcu i napawania się chwilą. Coś czego będzie się chciało słuchać idąc pieszo przez miasto, jadąc ze znajomymi w samochodzie, czy nic nie robiąc. Bez klikania next!

I tu liczyłbym na Wasze wsparcie! Zostawcie w komentarzach dowolne tytuły, które właśnie tak wam się kojarzą. Niżej jest lista kilku piosenek, które pierwsze przyszły mi na myśl, żeby uchwycić o jaki feel chodzi (nie o ten z Katowic ;) ). Jestem otwarty na każdą propozycję, z góry dzięki! : D
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

MGMT - Oracular Spectacular

sobota, 17 marca 2012

Spersonalizowane radio

W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, w którym ma ochotę posłuchać czegoś nowego. Każdy potrzebuje chwili odpoczynku od ulubionych artystów i albumów, aby po przewie móc się na nowo nimi zachwycać. Nie muszę chyba mówić, że takie poszukiwania są świetnym sposobem na poszerzenie naszych muzycznych horyzontów i sprawiają, że stajemy się lepszymi ludźmi ;)

Rodzi się pytanie: Gdzie szukać nowej muzyki? U znajomych? Jest to jakaś opcja. Jednak najczęściej kończy się to tak, że dostaniemy od nich kilka niewiele nam mówiących nazw wykonawców, których nam nie będzie się chciało sprawdzić, lub skreślimy je po obejrzeniu pierwszego filmiku na YouTube. Może więc radio? To o wiele lepsze rozwiązanie. Słuchając kilku dobrych rozgłośni możemy odkryć kilka ciekawych, nowych zespołów. Takie rozwiązanie nie jest niestety pozbawione wad. Przede wszystkim jesteśmy zmuszeni słuchać reklam. Po drugie: nie mamy żadnego wpływu na muzykę, która aktualnie jest puszczana. Jeśli jakiś utwór nam się nie spodoba, musimy go jakoś ścierpieć. Oczywiście w obu przypadkach możemy również zmienić stację, ale nie jest to zbyt praktyczne rozwiązanie.

Do takich wniosków doszli też założyciele portalu last.fm, który miał za zadanie rozwiązać te problemy. Powstało więc pierwsze w internecie darmowe, w pełni spersonalizowane radio, które pozwalało nam pomijać nielubiane utwory. Dzięki zapisywaniu historii słuchania oraz informacji o naszych preferencjach muzycznych (jakich wykonawców lubimy słuchać; które utwory lubimy, a które niezwłocznie pomijamy) z każdą minutą słuchania muzyki radio stawało się coraz lepsze i bardziej dopasowane do naszego gustu. Spełniało też podstawową funkcję o której wspomniałem na początku - poszerzanie muzycznych horyzontów. Na podstawie muzyki jakiej słuchaliśmy dobierane były zespoły, których nie słuchaliśmy, ale najprawdopodobniej nam się spodobają. Oczywiście, jeśli coś nam się nie podobało, to mogliśmy kliknąć pomiń. Genialne, prawda? Wkrótce udostępniono też możliwość scrobblowania - czyli rejestrowania informacji o odtwarzanych utworach -  na komputerze lub iPoda (a nie tylko przez radio)

Skąd ten czas przeszły? Ponieważ funkcja słuchania radia była darmowa do 22 kwietnia 2009 r. Od tej pory portal przemienił się bardziej w serwis społecznościowy, na którym mogliśmy się dzielić swoim gustem muzycznym i poznawać ludzi z podobnym. Funkcja słuchania radia pozostała darmowa jedynie w USA, UK i Niemczech. W pozostałych krajach kosztuje $3/£3/€3 miesięcznie. Oczywiście portal oblała, kolejny raz, fala krytyki. Właściciele tłumaczyli, że koszty utrzymywania serwerów rosną i nie są w stanie utrzymać się dłużej z samych reklam na stronie, a nie są w stanie wprowadzić reklam w samym radiu na całym świecie. Udało im się jedynie w trzech ww. krajach.


Jestem użytkownikiem tego serwisu od dawien dawna. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy był on dostępny jedynie po angielsku. Wiadomość o konieczności wykupienia subskrypcji w celu słuchania radia przyjąłem na prawdę gorzko. Przerzuciłem się na słuchanie muzyki normalnie w komputerze, lub tradycyjnego radia. Momentami brakowało mi jednak tej funkcjonalności. Dlatego ostatnio stwierdziłem, że zaryzykuje, wydam te $3 i kupię miesięczną subskrypcje.

Radio działa jak za dawnych czasów. Możemy wybrać stację naszego profilu (tylko artyści których mamy w bibliotece), stację mix (nasza bibioteka + nowa muzyka) lub tylko nowa muzyka. Dodatkowo, dostępne są jeszcze radia wykonawców (muzyka danego wykonawcy + podobna), grup (muzyka, której słuchają członkowie grup) lub na podstawie tagów. Możemy wpisać dowolny gatunek, lub np. "female vocal, alternative rock", lub "classical, piano" lub "80s, british, synth pop". To na prawdę świetna sprawa. Dzięki temu możemy posłuchać muzyki, której nie posiadamy, lub nawet nie wiemy kto jest wykonawcą, ale skądś kojarzymy. Lub przypomnieć sobie starych wykonawców, o których włączeniu normalnie byśmy nie pomyśleli! Po prostu klikamy play i nie musimy już nic robić. Zaczyna grać radio którego chcemy słuchać i które odpowiada naszemu gustowi. Jeśli nie mamy na coś ochoty - pomijamy to. Świetne!

Żeby już niepotrzebnie nie przedłużać. Czy warto wydać te ~9 zł? Na pewno tak. Ale nie ma sensu kupować dłuższej subskrypcji. Przez ten jeden miesiąc będziemy mogli przetestować usługę i przekonać się czy odpowiada naszym oczekiwaniom. Wiadomą rzeczą jest, że w last.fm nie obejmuje całej stworzonej przez ludzkość muzyki. Nie wiem z jakiego faktu to wynika, ale np. kiedy słucham radia last.fm i leci utwór RHCP zawsze jest on z albumu "Stadium Arcadium". Dlaczego? Czyżby last.fm nie posiadało innych albumów? A może to wynik jakichś zatargów z wytwórnią? Niestety tego nie wiem, ale trzeba się liczyć z faktem, że niektórych utworów po prostu tam nie usłyszycie. Pewny jestem natomiast tego, że już po kilu dniach nie będziecie żałować decyzji. A może za kilka miesięcy znów sięgniecie po subskrypcje? 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pink Floyd - The Wall

czwartek, 8 marca 2012

Trzej Królowie z L.A.


Na swoim koncie mają 3 albumy, 2 EPki i hitowy singiel, który mógł wam się obić o uszy. Koncertują po całych Stanach Zjednoczonych, ale udało im się też zawitać do naszego kraju. I to nie raz! W maju odwiedzą nas ponownie.

Oedipus - bo o nich mowa - tworzy trzech panów: Jeremy Haffner - gitara basowa, wokal; Stephen Cohen - gitara i Keith Larsen - perkusja. Nazwa grupy nawiązuje do antycznej tragedii Sofoklesa i jest wynikiem fascynacji Jeremiego mitologią grecką. Bynajmniej nie ma nic wspólnego z ich preferencjami czy przekonaniami. Panowie - jak sami przyznają - inspirują się m.in. Tool, Muse, Coheed And Cambria czy System of a Down. Łamią konwenanse łącząc ciężkie brzmienia z melodyjnością, co wychodzi im na prawdę dobrze.

O zespole zrobiło się głośniej w naszym kraju za sprawą singla Tres Las w 2010 roku. Singiel wyszperali w internecie radiowcy z Eski Rock, zdecydowali puścić go na antenie ...i się zaczęło. W niebotycznym tempie dosięgnął szczytu czołówki i niczym prawdziwy król rozpoczął panowanie. Równie szybko zakorzenił się w sercach słuchaczy, którzy domagali się więcej utworów tria. Okazało się, że  niestety Oedipus wydał tylko jeden album i to jedynie w USA. Radio nawiązało więc współpracę z zespołem, której owocem był radio edit singla Tres Las (ze zmienionym refrenem z "I sing along when I drink in the afternoon" na "I sing along when I listen to eska rock") oraz polska płyty grupy zatytułowana po prostu "Oedipus".


Ja znałem ww. singiel z anteny rozgłośni, ale nie kojarzyłem go z nazwą zespołu. Z twórczością grupy zapoznałem się dość nietypowo. Czekając na lekcję w liceum (nauczyciel się spóźniał dobre 10 min) odebrałem telefon z zastrzeżonego numeru. Okazało się, że dzwoni Michał Cieślik z Eski Rock, który oznajmił, że w zamian za głosowanie otrzymuje: wejściówkę na 6. urodziny radia, koszulkę, smycz i właśnie płytę Oedipus. Sam zespół był też główną gwiazdą owej imprezy. Paczka dotarła dzień przed imprezą. Ledwo zdołałem się zapoznać z zawartością krążka i musiałem wyruszyć do Warszawy. Od tego czasu darze ich sporą sympatią i często wracam do ich płyty.

Kolejny występ formacji odbył się w 2010 na Warszawskich Ursynaliach obok takich gwiazd jak Korn czy Simple Plan. W tym roku zespół miał pojawić się u nas aż trzykrotnie. Miał, bo niestety 2 klubowe występy w Katowicach i Warszawie odwołano i pozostał tylko jeden event - "Szczecin Baltic Rock Meeting". Bilety do Katowic już prawie kupiłem, gdy odwołano, a do Szczecina mi nie po drodze, więc nie będzie mi dane zobaczyć kalifornijczyków w tym roku. (Choć krążą plotki, że mogą być zaproszeni na tegoroczne, ósme urodziny Eski Rock)

Jak wspominałem kilka postów niżej, panowie zapowiedzieli też nowy album. Krążek będzie nosił tytuł "Vicious Little Smile" i ukaże się już 13 marca. Niestety nadal nie potwierdzono jego premiery w Polsce i nie wiadomo czy i kiedy się on ukaże na płycie CD. Na pocieszenie warto dodać, że album jest dostępny wyłącznie w Polsce już od 25 stycznia w iTunes Store za jedyne €4,99. Osobiście wolę posiadać płytę fizycznie, ale zakupy w iTunes też nie są mi straszne :)

Wydanie płyty 2 miesiące przed premierą tylko w Polsce, czy fakt, że z krajów europejskich panowie byli tylko u Polsce, nasuwa jedyny wniosek - Panowie polubili nas z wzajemnością. Jeśli więc lubicie poszerzać swoje horyzonty, szukać w muzyce czegoś nowego i świeżego, to na pewno warto się zainteresować Oedipusem. Tym bardziej, jeśli lubicie Muse, SOAD lub Tool. Inspiracje tymi zespołami momentami nieźle słychać. Świetny wokal, mocny bas z ciekawymi efektami to niewątpliwie atuty tego zespołu. Co wy o nim sądzicie? Sprawdźcie singiel Tres Las niżej :)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oedipus - Oedipus

piątek, 2 marca 2012

Zwykła gra, czy wirtualny nauczyciel?


Niedawno wspomniałem o postanowieniach noworocznych i o oszałamiająco długim okresie w jakim staramy się w nich wytrwać. Na pewno każdy z Was przechodził kiedyś taki okres, kiedy to postanowił nauczyć się grać na gitarze (niekomicznie z okazji nowego roku). Zazwyczaj zapał do nowego hobby mijał tak szybko jak się pojawił i instrument lądował w kącie lub piwnicy.

Stąd tak ogromny sukces gier z serii "Guitar Hero". Chyba każdy grał w tę grę, a przynajmniej o niej słyszał. Przypomnę, że rozgrywka polega na wcieleniu się w postać rockmana i symulowania gry na gitarze, za pomocą plastikowego kontrolera imitującego ów instrument. Ogromnym plusem był właśnie fakt korzystania z tego kontrolera, a nie prawdziwej gitary, dzięki czemu gracz mógł nie mieć pojęcia o grze na gitarze i mimo to błyskawicznie zacząć "odgrywać" znane riffy, popularne akordy i szybkie solówki. Gra jednak była typową zręcznościówką i prócz rozrywki oraz poszerzenia horyzontów muzycznych, nie rozwijała w nas żadnych umiejętności muzycznych.

Do teraz.

W połowie października ubiegłego roku Ubisoft wypuścił nową grę muzyczną - Rocksmith. Czym różni się ona od GH? Kluczowym elementem - gitarą. Do gry nie używamy plastikowego substytutu gitary, lecz prawdziwej, elektrycznej gitary. A to olbrzymia różnica. Zasada gry pozostaje niezmienna - wybieramy utwór i trafiamy w odpowiednie nuty na podstrunnicy. Tyle, że tutaj nie mamy do dyspozycji 5 kolorowych nuto-min, a 6 strun z minimum dwiema oktawami. Od razu nasuwa się pytanie: Po co kupować tą grę, skoro na gitarze mogę grać bez niej? Powód znajduje się dwa akapity wyżej.


Gra dostarcza nam mnóstwo rozrywki i inteligentnie dostosowuje się do gracza. Oczywiście każdy doświadczony gitarzysta świetnie odnajdzie się we grze, ale co jeśli moim jedynym kontaktem z gitarą była owa przygoda z "Guitar Hero"? Wtedy zostaniemy przeprowadzeni krok po kroku od podstaw gry na gitarze, przez strojenie, po różne techniki gry. Przejdziemy też cykl mini-gier, które nauczą nas np. szybko i dobrze kostkować. Więc, jeśli dopiero marzysz o opanowaniu sztuki grania na gitarze - ta gra jest dla Ciebie! Jeśli umiesz już co nieco, a chciałbyś pograć z akompaniamentem prawdziwych instrumentów i rozwinąć się jeszcze bardziej - ta gra jest dla Ciebie!

W grze nie wybieramy poziomu trudności, ale tak jak wspomniałem - zostaje on dopasowany do naszych umiejętności i zwiększany wraz z naszym postępem. Na początku grami kilka nut starając się odegrać linie melodyczną, by na końcu zagrać partię gitary dokładnie tak jak na albumie.

Ogromnym atutem gry, jest bez wątpienia setlista, tudzież soundtrack. Na pewno każdy znajdzie tu jakiś ulubiony utwór i całą masę dobrze znanych hitów. Autorzy podkreślają, że piosenki były bardzo starannie wybierane, tak aby były nie tylko znane i przyjemne do słuchania, ale przede wszystkim, aby się je dobrze i ciekawie grało! Nie ma mowy więc o monotonii, czy nudnych piosenkach. Tu każdy utwór jest wyzwaniem i aż chce się go grać!


Kilka najbardziej znanych tytułów: Blur - Song 2, Franz Ferdinand - Take Me Out, Kings of Leon - Use Somebody, Lenny Kravitz - Are You Gonna Go My Way, Muse - Plug In Baby, Nirvana - In Bloom, Pixies - Where is My Mind, QOTSA - Go With The Flow, Radiohead - High And Dry, RHCP - Higher Ground, The Rolling Stones - (I Can Get No) Satisfaction, The White Stripes - Icky Thump. To tylko część tych najbardziej znanych, a uważam, że są to wręcz genialnie dobrane kawałki z wielu nurtów szeroko pojętej muzyki Rockowej. Pełna lista utworów dostępna tutaj.

Gra jest dostępna w sprzedaży na konsole Xbox 360 i PlayStation 3 od października 2011, natomiast premiera wersji na PC-ty zapowiedziana jest na ostatniego maja tego roku. W internecie można ją kupić na ok. 400 zł. W zestawie otrzymujemy płytę z grą i specjalny kabel do gitary, bez którego nie można grać. Jeśli nie posiadasz jeszcze gitary to musisz ją kupić osobno, co też pociąga za sobą pewne koszty.

Ja niestety nie miałem jeszcze okazji zagrać w grę osobiście i przekonać się na własne oczy jak to wszystko wygląda w praktyce. Wnioskując jednak po opiniach innych graczy na YouTubie wszystko jest w porządku. Myślę, że jest to ciekawa pozycja, która oprócz dostarczania rozrywki i dobrej muzyki, rozwija w nas prawdziwe umiejętności. Dlatego czekam na wersję na PC ;) A co wy myślicie o tej grze? Słyszeliście o niej? Graliście już w nią? Odpowiedzi zostawiajcie jak zwykle w komentarzach ;)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pixies - Surfer Rosa