środa, 25 kwietnia 2012

Filmowa: O Children


Słowem wstępu
Pisałem już o last.fm jako o świetnym miejscu do odkrywania nowej muzyki, czy odkopywania tej starej i zapomnianej. Wbrew pozorom równie dobrym miejscem do takich muzycznych poszukiwań jest kino. Często jakaś muzyka z filmu pozostaje nam w głowie. I tu rodzi się problem — nie wiemy co to właściwie było. W czasach gdy nie było internetu, mieliśmy nikłe szanse na odnalezienie tytułu. Dziś jest inaczej, ale o tym za chwilę. W filmach często można usłyszeć świetnie dobraną, wartą zapamiętania muzykę. Właśnie tymi pamiętnymi utworami chciałbym się zająć w notkach z tagiem "Filmowa".

Lift up your voice
Pierwszym takim utworem, który ostatnio zadomowił się w mojej głowie dzięki kinematografii jest O Children grupy Nick Cave & the Bad Seeds. Utwór został wykorzystany pierwszej części filmu Harry Potter i Insygnia Śmierci w scenie tańca Harrego i Hermiony po odejściu Rona. Na właśnie ten utwór od razu zwróciłem uwagę pierwszy raz oglądając ten film, choć nie do końca rozumiałem sensowność pozostawienia jej w końcowym filmie. Szybko zrozumiałem, że jest ona dla bohaterów świetną odskocznią od serii niepowodzeń i krótkotrwałą ucieczką od wizji niepewnej przyszłości. Oczywiście okraszona przepiękną, nostalgiczną muzyką. I to właśnie ten utwór nadaje temu momentowi ten świetny klimat. Dodatkowo, w warstwie lirycznej możemy się doszukać kilku analogii do fabuły cyklu HP. To dzieci muszą podnieść głos i stawić czoła wrogowi. Uważam, że utwór został perfekcyjnie dobrany i na pewno zapada w pamięć.

Druga strona medalu
Naturalnie, zawsze są jakieś minusy uzyskania widoczności w taki sposób. W dobie internetu wystarczy wygooglować kilka kluczowych słów dla dowolnej sceny, aby znaleźć powiązany z nią utwór. Jeśli tylko przejrzymy kilka komentarzy na YouTubie, zaraz się zorientujemy, że większość odwiedzających jest tam właśnie z powodu użycia danej kompozycji w jakimś obrazie. Nie byłoby oczywiście w tym nic złego, gdyby nie ludzie piszący, że "ten koleś nigdy by nie był sławny, gdyby nie Harry Potter" itp. W internetowym świecie to codzienność, ale dla ludzi którzy po prostu słuchają danego artysty, jest to co najmniej irytujące. Na szczęście większość osób potrafi docenić po prostu piękno piosenki i cieszyć się, że poznali ją dzięki filmowi.

Podsumowując, uważam że to świetnie poznać kogoś twórczość w taki sposób, ale trzeba pamiętać, że znaczy ona coś więcej niż po prostu kilkadziesiąt sekund soundtracku w produkcji filmowej. Nie można umniejszać jej znaczenia i wielkości patrząc tylko i wyłącznie przez pryzmat danej sceny w filmie. A teraz polecam się pogrążyć w nostalgii na 7 minut z Nickiem :)


Nick Cave and The Bad Seeds — Abattoir Blues/The Lyre of Orpheus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz