środa, 18 kwietnia 2012

O jakości i mini zawałach made in china...


Wszyscy to kiedyś przeżywaliśmy. Siedzisz sobie spokojnie w pociągu, autobusie czy tramwaju, cieszysz ucho muzyką, aż tu nagle... mini zawał! Pół pasma gdzieś przepadło w drodze z pamięci flash przez miedziany drucik aż do przetworników w Twoich uszach. Istny koszmar!

Właśnie dzisiaj podróżując Kolejami Śląskimi przeżyłem taki zawał i oblał mnie zimny pot. Zapewne ciekawie się słucha muzyki, gdy wokal, perkusja i bas znika, pozostawiając pełne pole do popisu gitarze, chórkom i wyższym partiom klawiszy. Jednak miło by było, gdybym mógł sam podjąć decyzję czy chcę słuchać muzyki w wersji "kalekie karaoke".

Niestety inaczej zadecydował za mnie los dokonując selekcji instrumentów. Kto przecież potrzebuje ich wszystkich?! Moja pierwsza myśl: "Cholera, gniazdo słuchawkowe!". Standardowo zaczynam kręcić jackiem w gnieździe, żeby znaleźć pozycje, w której będzie grało. W tzw. międzyczasie mój mózg, wsłuchując się w perfekcyjnie odizolowany riff, bombarduje mnie serią obrazków. Widzę miłego pana w iSpocie który informuje mnie, że naprawa będzie wynosić jedyne 100zł, widzie siebie kupującego nowego iPoda itd. Niestety mam wiele ważniejszych wydatków i nie mogę sobie teraz pozwolić na taki luksus, więc wizja nie posiadania odtwarzacza w ogóle, góruje nad resztą.

Kręcąc kablem trafiam na miejsce, w którym wszystko dobrze działa. Szalony pomysł rodzi mi się w głowie! "A może to nie gniazdo, ale kabel od słuchawek?". Pochłonięty ślepą nadzieją sięgam do torby, gdzie mam drugą parę słuchawek i... niestety, dziś zostały w domu. Cholera. Jak pech to pech. Ale przecież mogę podłączyć słuchawki do telefonu i się upewnić, że to nie iPod jest winowajcą, lecz właśnie one! Przepinam kabel, odblokowuje telefon, wchodzę w menu, znajduję ikonę "Muzyka" i widzę... pustkę. Przecież ja nie mam muzyki na telefonie... Ogarnia mnie czarna rozpacz. Zrezygnowany włączam radio, choć wiem że nic nie złapie. Słucham szumów i kręcę kablem. Gdy usłyszałem głośniej więcej szumów, odetchnąłem z ulgą. Słuchawki...

"Magiczny" sposób na pełne pasmo
Okręciłem kabel wokół iPoda i odkryłem po co producent słuchawek umieścił na kablu klips do spięcia kabla (patrz zdjęcie). Słuchając muzyki z kablem unieruchomionym w ten sposób dotarłem do celu podróży. I wtedy naszła mnie refleksja. Dlaczego Sennheiser, firma która specjalizuje się w sprzęcie audio, nie potrafi zrobić słuchawek, których kabel wytrzyma przynajmniej rok? Chyba nie wymagam za wiele? Słuchawki kupiłem zaledwie we wrześniu. I dlaczego firma, która zajmuje się produkcją komputerów, potrafiła wykonać słuchawki, których kabel się nie plącze, a tym bardziej nie łamie a firma która zajmuje się wyłącznie sprzętem dźwiękowym nie? To pozostanie dla mnie zagadką.

Rodzi się pytanie, czy wato płacić więcej za lepszą jakość dźwięku, skoro i tak po kilku miesiącach trzeba będzie zapłacić jeszcze raz? Może lepiej pozostać przy białych słuchawkach producenta, które przeżyły już kilka innych par? Ale dlaczego ma się to odbyć kosztem przyjemności ze słuchania. Nie mógłbym słuchać muzyki ze słuchawek za 20zł, które grają tylko środek i trochę góry, wszystko przesterowując. Z drugiej strony takich słuchawek nie szkoda, wyrzucasz i kupujesz kolejne. Niby 120zł nie jest jakąś wielką kwotą (jak za słuchawki), ale jak to się mówi — na ulicy nie leży. Mam nadzieję, że gwarancja uchroni mnie przed koniecznością kupna innych. Jeśli nie, to pora się chyba rozejrzeć za nową parą... Może KOSS Porta Pro? Macie jakieś propozycje?

2 komentarze:

  1. Ta, wydaje się, że znalazło się te wymarzone, wyjątkowe i TRWAŁE maleństwa, a w końcu i tak coś je trafia ... najczęściej szlag. Chyba nic nie marzy mi się bardziej niż niepsujące się słuchawki, mom please!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by było coś :D Niestety ciężko znaleźć takie, które będą odpowiadać. A już o trwałości to chyba można pomarzyć. A takie bajery jak wymieniane kable to nie ten segment niestety :( Niestety nie mam 1300 zł na beatsy czy inne takie cuda

      Usuń